Dom ten został zbudowany prawdopodobnie w latach 1932-1937, kiedy to ze wsi Agurkiškė przybyła tu młoda rodzina Beniamina Gudojć i Magdaleny Štrimaitytė-Gudaitienė. Beniamin pracował w Kozłowej Rudzie jako leśniczy. Magdalena była niepełnosprawna od dzieciństwa, dlatego prowadziła gospodarstwo domowe. Para nigdy nie miała własnych dzieci, w związku z czym przez całe życie darzyła troską, uwagą i wsparciem dzieci swoich braci i sióstr.
Magdalena lub Magdusia – tak była nazywana zarówno przez mieszkańców Kozłowej Rudy, jak i przez odwiedzających tę miejscowość – była zielarką. Specjalizowała się i sprzedawała ziele jednego rodzaju – pięciornik, który nazywała raczkiem. Magdalena dowiedziała się od swojej mamy, że przed I Wojną światową oraz w okresie późniejszym, kiedy panował tyfus i dyzenteria, jedyną nadzieją na przeżycie zarówno dla członków rodziny, jak i mieszkańców wsi, okolic i bardziej odległych miejscowości była wiedza prababci Magdaleny na temat tego, w jaki sposób za pomocą raczków leczyć choroby zakaźne stanowiące wówczas wielkie zagrożenie dla życia. Również zimą, wiedząc, gdzie rośnie to zioło, znachorka szła do lasu, rozgarniała śnieg, rozkopywała ziemię i szukała korzeni tej rośliny, po czym wykopywała je i przygotowywała z nich lekarstwo. Wiedzę mamy odziedziczyła również babcia Magdaleny, później jej mama i w końcu sama Magdusia. Inaczej być nie mogło, ponieważ już od dzieciństwa Magdusia otoczona była opowieściami o leczniczych właściwościach tej rośliny i sposobach leczenia chorób za pomocą jej korzeni. Magdusia zawsze pomagała w zbieraniu ziół i ich przygotowaniu, toteż w sposób samoistny i naturalny przejęła wiedzę przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Magdalena dzieliła się tą wiedzą również z gośćmi odwiedzającymi miejscowość. Być może dzięki skutecznemu działaniu zioła, a może dzięki szczególnej charyzmie samej zielarki, ludzie ściągali tu z całej Litwy, nieraz nawet z krajów sąsiedzkich.
Ludzie opowiadają, że Magdusia była z wyglądu bardzo podobna do wiedźmy w najlepszym tego słowa znaczeniu. W starszym wieku nie mogła już chodzić samodzielnie, poruszała się na wózku inwalidzkim. Magdusia – o niskim wzroście, przygarbiona, z nogami zdeformowanymi wskutek choroby z dzieciństwa (najprawdopodobniej były to konsekwencje paraliżu dziecięcego), odkształconymi stawami rąk – nigdy nie narzekała, za to zawsze promieniała światłem i dobrocią. Była bardzo spokojna, umiała słuchać, z każdym przybywającym prowadziła długie rozmowy, wysłuchiwała wszystkich trosk przybysza i starała się udzielać szczerych rad. Dlatego z większością klientów nawiązywała długotrwałe relacje, odwiedzali ją stale nie tylko w sprawach leczniczych, lecz również w celach towarzyskich.
Wizerunek wiedźmy pogłębiała również twarz Magdaleny: długi, nieco hakowaty nos z wystającym znamieniem i kurzajką po jednej stronie, siwe, rzadkie włosy związane w mały koczek na czubku głowy. Jej wygląd świadczył niemalże o stuletniej mądrości, choć tak naprawdę Magdusia pozostawała naiwna i łatwowierna, co spowodowało nadużywanie jej dobroci przez niektóre osoby. Ona zaś znajdowała dla każdego usprawiedliwienie, powiadając: „widocznie temu człowiekowi jest naprawdę źle, skoro tak czyni”.
Mąż Magdusi zmarł ok. 1996 r. w wieku bardzo podeszłym. Magdusia świetnie radziła sobie sama, jej „Apteka z raczkami” działała nadal, a szczodrość Magdusi przyciągała zawsze liczne grona pomocników. Nawet dzisiaj można by było znaleźć sąsiadów, którzy pomagali Magdusi. Jedni znajdowali i delikatnie wykopywali korzenie pięciornika (do przygotowania leków używane były wyłącznie korzenie). Inni oczyszczali je i przygotowywali. Wtedy Magdusia wraz z pomocnikami drobno siekała zbiory. Była to żmudna praca ręczna, ponieważ korzenie były niesamowicie twarde. Następnie posiekane korzenie były suszone i pakowane do torebek. Ludzie powiadają, że cały dom Magdusi był przesiąknięty specyficznym słodkawym zapachem.
Dom Magdaleny prezentował się zawsze w sposób wyjątkowy. Drzwi zewnętrzne były zamontowane po środku domu. Prowadziły one do korytarza, który dzielił dom na dwie części. Na końcu korytarza znajdowały się schody na piętro. Na początku korytarza, po lewej i po prawej stronie, znajdowały się drzwi do pokoi mieszkalnych. Po prawej mieściły się pokoje mieszkalne Magdaleny. Po przejściu dalej goście trafiali do małej kuchni ze starym piecem kaflowym. Z kuchni drzwi prowadziły do kolejnych dwóch pokoi. Jeden z nich był bardzo duży – w nim Magdusia przyjmowała gości, zaś drugi, mniejszy był urządzony jako sypialnia. Podobny układ przestrzeni panował w drugiej część domu, odwiedzanej już nie tak intensywnie – ta część służyła jako komórka (pomieszczenie, w którym przechowywane były przeróżne rzeczy). Pokoje domu były obszerne, dość wysokie, z wysokimi oknami, nietypowymi dla owego okresu. Na piętrze znajdowały się dwa nieduże pokoiki o niskich sufitach oraz mała kuchnia. Przez pewien czas Magdusia wynajmowała tę przestrzeń rodzinom.
Obecnie dom należy do innych właścicieli.